O świadomości ekologicznej Polaków, potrzebie budowania spalarń odpadów i przeciwnikach ich powstawania w rozmowie z dr Tadeuszem Pająkiem - opiekunem naukowym VII konferencji "Termiczne przekształcanie Odpadów - od planów do realizacji".
Rozmowa z dr Tadeuszem Pająkiem, opiekunem naukowym konferencji „Termiczne przekształcanie odpadów – od planów do realizacji”, wykładowcą i ekspertem Akademii Górniczo-Hutnicznej w Krakowie.
To nie pierwsza konferencja poświęcona unieszkodliwianiu odpadów, której jest pan opiekunem merytorycznym.
Rzeczywiście, już siódmy raz spotykamy się, by pogłębiać i poszerzać wiedzę o termicznych metodach unieszkodliwiania odpadów. Zaczynaliśmy prawie dwa lata temu i widzę doskonale, jak długą drogę przeszliśmy. Pierwsze spotkania służyły ledwie nakreśleniu i przedstawieniu europejskich standardów dotyczących gospodarowania odpadami. Dziś natomiast mówimy już o konkretnych, zaawansowanych projektach i rozwiązaniach, jakie w Polsce zaczynają się pojawiać. Są to inwestycje w Krakowie czy Szczecinie.
A w Bydgoszczy?
Oczywiście też. Bydgoszcz jest pierwszym miastem w Polsce, które złożyło projekt budowy spalarni odpadów. Najbardziej zaawansowany jeśli chodzi o dokumentację i wymagane opracowania. Pojawiły się jednak pewne trudności. Chodzi o zaskarżoną do sądu administracyjnego wydaną już decyzję środowiskową dotyczącą budowy spalarni dla Bydgoszczy i Torunia. Jestem zaskoczony – i mówię to również jako ekspert Krajowej Komisji do spraw Oceny Oddziaływania na Środowisko – że sąd zakwestionował wydane pozwolenie. Podstawą orzeczenia były skomplikowane również dla specjalistów kwestie techniczne związane z wysokością komina planowanej spalarni czy tymczasowego składowania odpadów. Nie rozumiem sądu.
Przedstawiciele ProNatury i Miasta Bydgoszcz odwołali się od wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Orzeczenie prawdopodobnie poznamy jeszcze w tym roku.
Dla każdego fachowca na co dzień mającego do czynienia z budową podobnych instalacji jasne jest, że układy kominowe są projektowane dopiero po wydaniu decyzji środowiskowej. Podobnie jasnym jest, że tymczasowe składowanie odpadów nie jest procesem ich unieszkodliwiania – ma wyłącznie na celu zapewnienie sprawności i bezpieczeństwa technologicznego. A te właśnie kwestie podnosił w swoim wyroku sąd. Naprawdę jestem zdziwiony. Jako ekspert nie widzę żadnych technologicznych problemów instalacji w Bydgoszczy.
Może to problem świadomości sądów, samorządów i opinii publicznej?
Rzeczywiście. Dwa lata temu rozpoczynaliśmy dyskusję o potrzebach budowy spalarni odpadów w Polsce. Poczucie konieczności wzrasta. Zwłaszcza od momentu, gdy Unia Europejska rozpoczęła naliczanie kar nakładanych na Polskę za niespełnienie wymogów dotyczących gospodarki odpadami. Codziennie Polska płaci 40 000 EUR kary za składowanie na „wysypiskach” odpadów, które powinny podlegać innemu unieszkodliwieniu – w szczególności spaleniu. Jesteśmy na szarym końcu krajów członkowskich UE – w gospodarce odpadami wyprzedzają nas nawet Rumunia, Bułgaria czy Malta. A od 2013 roku codzienna kara może wynieść nawet 250 000 EUR dziennie. A jeśli będziemy pamiętać, że zgodnie z unijnym prawem, karą obciążony jest ten, kto zanieczyszcza środowisko, te olbrzymie opłaty zostaną przerzucone koniec końców na mieszkańców. Nie musi tak być.
Niestety mieszkańcy nie mają świadomości tych konsekwencji. Boją się nowych kominów.
To prawda. To jest potężne wyzwanie, by przekonywać do tej najwydajniejszej metody rozwiązywania problemu odpadów. W mojej opinii ani inwestorzy, ani samorządy, nawet przy wsparciu unijnym nie są w stanie edukować w sposób wydajny. To ciężar, który powinien być podnoszony centralnie. Za mało o nowoczesnym spalaniu odpadów mówi się z Warszawy. Tych kampanii jest zdecydowanie za mało.
Są też przeciwnicy budowy spalarni.
Tak. Ale odwołują się do negatywnej pamięci ekologicznej, a to utrudnia zmianę postaw mieszkańców. Edukację ekologiczną, gdzie spalarnie postrzegane są nie jako kominy, ale jako rozwiązanie dużo gorszego problemu, jakim są rosnące hałdy śmieci, powinno prowadzić się już przedszkolach i szkołach. Tam należy pokazywać nowoczesne i świadome sposoby gospodarowania śmieciami. Jednym z nich są spalarnie.
Sam Pan zwrócił uwagę, że ogólnokrajowych działań nie ma w stopniu wystarczającym.
Jak zwykle, brakuje na to pieniędzy. Instytucje centralne nie finansują takich kampanii, nie tworzą programów kształcenia, który by obejmował nowoczesne postawy ekologiczne. A przy braku wiedzy mieszkańców, łatwo nimi manipulować.
Czy to znaczy, że śmieci nas zaleją?
Nie wykluczam scenariusza z Neapolu. Rzeczywiście, może się on powtórzyć. Aby się jednak tak nie stało, z jednej strony musimy rozbudowywać naszą infrastrukturę, która w niektórych wymiarach stosuje rozwiązania od 100 lat w innych krajach nie stosowane. Z drugiej edukować. Na infrastrukturę pieniądze znajdą inwestorzy prywatni i źródła publiczne. Na edukację też musimy znaleźć pieniądze. Dobrym znakiem jest projektu ustawy przyjęty przez Radę Ministrów, w myśl które właścicielem odpadów będą samorządy. Ustabilizuje to ekonomiczne aspekty gospodarki odpadami. Piłka po stronie parlamentarzystów, by sprawnie przyjęli nowe prawo. Zanim rozpocznie się kolejna kampania wyborcza – tą mamy w 2011 roku.